Skalpel: operacja jazz
Wplatanie jazzowych pętli do utworów hip-hopowych i elektronicznych ma bardzo długą tradycję i nawet w 2004 roku, gdy został wydany debiutancki, wyczekiwany i świetnie przyjęty debiut projektu Skalpel, nie było to samo w sobie niczym oryginalnym.
Co zatem sprawiło, że duet Marcina Cichego i Igora Pudło nie tylko kreatywnie odkurzył winyle z klasycznym polskim jazzem, odkrywając go tak dla rodzimych jak i zagranicznych słuchaczy, ale też stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i wpływowych zespołów na polskiej scenie ostatnich 20 lat?
Retro bez sentymentalizmu
Gdy pod koniec lat 90. Tymon Tymański ironicznie pisał, że "jazzu nikt nie kuma", oddawał pewien stan ducha, który dla fanów jazzowej anarchii i eksperymentu był oczywisty. Po intensywnym początku dekady, z kapitalnymi płytami sceny yassowej, jazz zaczął się konserwować, tracić swój rewolucyjny potencjał, trafił pod mieszczańskie strzechy. Przestał być cool – by odzyskać go dla nowych słuchaczy, trzeba było tchnąć w niego nowe życie.
To właśnie w takiej rzeczywistości, ze wzrokiem skierowanym z jednej strony w elektroniczne, trip-hopowe i hip-hopowe nowości, z drugiej – oglądającym się na spuściznę polskiej popkultury z lat 50., 60. i 70., na bikiniarzy, jazzmanów, Polską Szkołę Filmową, Hłaskę i Tyrmanda, Skalpelowi udało się znaleźć idealną równowagę między wybiegającym w przód eksperymentem a nostalgią grzebania w przepastnych archiwach. Jazz w odświeżonej wersji był cool – co więcej, był elegancki, klimatyczny, czerpiący garściami z przeszłości, ale bez taniego sentymentalizmu.
Powrót klasyków
Zatytułowany po prostu "Skalpel" debiut i jego równie efektowny następca, album "Konfusion", doczekały się uznania krytyki, prestiżowych nagród i – z perspektywy czasu – statusu niekwestionowanej, nowej klasyki. Potem muzycy, traktowani zarówno jako odnowiciele sceny jazzowej, jak i alternatywnej, na 9 lat skupili się na swoich działaniach solowych, przypominając o Skalpelu w 2013 roku serią koncertów oraz singlem "If Music Was That Easy", zobrazowanym klipem cytującym słynne "Salto" Tadeusza Konwickiego. Klasyka polskiego kina towarzyszyła zespołowi również w czasie występów – przemyślanych przedstawień, łączących w sobie wizualne wysmakowanie, elektroniczną maestrię i organiczne brzmienie, które na żywo zespół osiągał dzięki współpracy z grającą na instrumentach klawiszowych Joanną Dudą i perkusistą Janem Emilem Młynarskim.
Już 15 kwietnia o precyzji Skalpela będzie można się przekonać w klubie B90 w Gdańsku.
Nie ustając w poszukiwaniach
Zarówno niepowtarzalne koncerty, jak i wydany w listopadzie 2014 roku album "Transit" znów zachwyciły krytykę i przyciągnęły nowych słuchaczy. Nic dziwnego - po 10 latach Skalpel to wciąż ambitny, tym razem poszukujący egzotycznych, czasem lounge'owych brzmień nu-jazz - jak choćby wykorzystany w pierwszej kampanii marki Tallinder utwór „Sea”, oparty na charakterystycznym, głębokim brzmieniu kontrabasu i zwiewności bossanovy.
Dziś, gdy odwoływanie się popkultury do własnej przeszłości, z samplingiem na czele, to oczywistość, nostalgiczna elegancja dwóch pierwszych płyt nie straciła swojej mocy. Ale zespół nie spieszy się do muzealnej gabloty – ich występy na żywo to świetny dowód na to, że zespół każdorazowo potrafi wymyślać się na nowo.